Blog

Home | Blog
2023-08-23 07:21:34

Kredyty frankowe- dlaczego warto walczyć?- artykuł opublikowany w Gazecie Wyborczej w dniu 22.08.2023 r.

Przedstawiamy Państwu treść artykułu autorstwa dr Damiana Cymana dotyczący kluczowych kwestii związanych z kredytami "frankowymi", ktory ukazał się w Gazecie Wyborczej z dnia 22.08.2023 r.:

Jakie umowy wchodzą w zakres umów „frankowych”

Umowy potocznie nazywane „frankowymi” dotyczą w istocie dwóch rodzajów kredytów: indeksowanych oraz denominowanych. W przypadku tych pierwszych, kredyt udzielony w złotówkach indeksowany był do waluty obcej, zazwyczaj franka szwajcarskiego (CHF). Indeksacja polegała na tym, że kwota kredytu wyrażona w złotych przeliczana była w chwili wypłaty na CHF, podobnie przeliczane były spłaty rat dokonywane w złotych. Kredyty denominowane zbliżone są do indeksowanych - różnicą jest to, że kwota kredytu wskazana w umowie wyrażona była w walucie obcej. W obu przypadkach kredytobiorcom udostępniano złotówki, byli też zobowiązani do spłat rat kredytu w złotych. Dopiero tzw. ustawa antyspreadowa z 2011 roku i zawierane aneksy umożliwiały spłaty rat bezpośrednio w CHF, co pozwoliło na uniknięcie spreadów stosowanych przez banki.

W czym tkwi problem kredytów „frankowych”

Najczęściej podnoszonym zarzutem jest nieuczciwość niektórych postanowień umów, kształtujących prawa i obowiązki kredytobiorców w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając ich interesy. Dotyczy to m.in. klauzul, na podstawie których indeksacja (a więc przeliczanie PLN/CHF) odbywało się według kursów walutowych publikowanych w tabelach banków, przy czym nie wyjaśniały one, w jaki sposób kursy są ustalane ani nie wprowadzały żadnych ograniczeń co do uprawnień banków w tym zakresie. Bezpośrednio wpływało to na prawa i obowiązki kredytobiorców, w tym wysokość ich zadłużenia. W mojej ocenie fundamentalnym zarzutem stawianym przez konsumentów jest jednak to, że banki przenosiły na kredytobiorców nieograniczone ryzyko kursowe, związane z wahaniami kursu waluty indeksującej, nie informując ich o skali tego ryzyka ani nie oferując żadnych instrumentów, które mogłyby je ograniczyć. Ryzyko to jest przy tym znacznie większe niż ryzyko związane ze zmianą oprocentowania kredytu. Powoduje bowiem, że zwiększeniu ulega nie tylko miesięczna rata, ale również nominalna wartość zadłużenia wyrażona w złotych. W efekcie często po kilkunastu latach regularnych spłat kredytobiorca wciąż jest zobowiązany do zwrotu kwoty przekraczającej udostępnione mu środki, a niekiedy też wartość nieruchomości będącej przedmiotem zabezpieczenia kredytu.

Kiedy pojawił się problem kredytów „frankowych”

Najczęściej momentem, z którym łączy się problem kredytów frankowych, jest symboliczny dzień 15 stycznia 2015 r., kiedy kurs CHF/PLN uległ gwałtownej aprecjacji, powodując nie tylko wzrost rat kredytu, ale przede wszystkim znaczne zwiększenie salda zadłużenia. Jednak banki znacznie wcześniej miały świadomość ryzyka związanego z kredytami „frankowymi”, w tym że ich udzielanie naraża na utratę stabilności nie tylko pojedynczych kredytobiorców, ale cały sektor bankowy. Obawy banków były przy tym tak poważne, że poprzez Związek Banków Polskich już w 2005 wystąpiły do Komisji Nadzoru Bankowego z wnioskiem o zakazanie możliwości udzielania tego rodzaju kredytów, jako nadmiernie ryzykownych (czego Komisja ostatecznie nie zrobiła). Pomimo tej wiedzy, niektóre banki wciąż udzielały kredytów „frankowych”, kierując się chęcią osiągnięcia zysku. Te z nich, które w trosce o dobro swoich klientów zaprzestały ich oferowania, nie chcąc narażać kredytobiorców na znane już wówczas bankom znaczne ryzyko, stały się mniej konkurencyjne. Była to cena za rzetelność, której nie wszystkie banki chciały ponieść.

Czy państwo wspiera „frankowiczów”?

Raport NIK z 2018 r. dotyczący udzielania kredytów frankowych wykazał, że organy administracji publicznej nie zapewniły właściwego egzekwowania praw kredytobiorców. Zbyt późno lub w nieodpowiednim stopniu przeciwdziałały zagrożeniom wynikającym z charakteru tych kredytów oraz z nieuczciwych praktyk banków. Na tym tle wyjątkowa pozostaje aktywna i prokonsumencka działalność Rzecznika Finansowego (funkcjonującego od 2015 r.), który w granicach swoich kompetencji wspiera ochronę kredytobiorców, czy to w ramach projektów rozwiązań legislacyjnych lub wniosków do Sądu Najwyższego o podjęcie uchwał ważnych dla rozstrzygnięcia sporów, czy też w sprawach indywidualnych, na przykład wydając istotne poglądy w sprawie. Wciąż jednak kredytobiorcy pozostawieni są sami sobie. Chociaż pośrednio ich sytuacja jest wynikiem wskazywanych przez NIK zaniedbań państwa, nie wypracowano żadnych systemowych rozwiązań problemu kredytów „frankowych”. Zmusza to kredytobiorców do indywidualnej walki przed sądami o swoje prawa i najprawdopodobniej nie ulegnie to już zmianie.

Wpływ orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE.

Rola i wpływ orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dla sytuacji konsumentów jest nie do przecenienia. Tak naprawdę to orzecznictwo Trybunału ukształtowało obecny, wysoki poziom ochrony, niekiedy wbrew wcześniejszym orzeczeniom polskich sądów. Idea ochrony konsumenta w prawie europejskim ma ogromne znaczenie, ponieważ oddziałuje nie tylko na jednostki, ale może wpłynąć na wystąpienie kryzysów finansowych. Brak tej ochrony i udzielanie tzw. kredytów subprime było przecież jedną z przyczyn kryzysu z roku 2007. Idea ta nie zawsze była właściwie rozumiana w polskim sądownictwie. Na szczęście prymat prawa europejskiego oraz istotne znaczenie orzeczeń TSUE pozytywnie wpływa na orzecznictwo w Polsce. Co warte podkreślenia, wpływa również na zwiększanie się świadomości konsumentów co do przysługujących im praw i możliwości ich egzekwowania.

Czy korzystne wyroki TSUE zawsze oznaczają korzystny wyrok w sądzie?

W Polsce nie występuje prawo precedensowe, znane np. z amerykańskich filmów i każda sprawa podlega indywidualnemu rozpoznaniu. Banki reprezentowane są przez profesjonalnych pełnomocników, którzy niemal zawsze wnoszą o oddalenie roszczeń kredytobiorców w całości, usiłując przekonać sąd, że oferowane umowy były uczciwe. Wśród najczęściej przedstawianych zarzutów podnoszą brak posiadania statusu konsumenta, np. z uwagi na wskazanie adresu zakupionej nieruchomości jako siedziby prowadzonej działalności gospodarczej lub jej wynajmowanie- nawet jeśli nastąpiło to po kilku latach od zawarcia umowy. Innym zarzutem jest rzekoma świadomość kredytobiorcy co do skali ryzyka walutowego oraz jego konsekwencji. Najczęściej wykazywana jest ona jedynie podpisywanym przy zawieraniu umowy blankietowym oświadczeniem o poinformowaniu o ryzyku walutowym lub wywodzona z wykształcenia kredytobiorcy lub doświadczenia zawodowego. Banki wskazują również, że klauzule indeksacyjne były indywidualnie negocjowane, co w ich ocenie wpływa na brak możliwości uznania tych postanowień za niedozwolone. Podnoszą, że nawet jeśli klauzule te są niedozwolone, umowa pozostaje ważna, a jedynie indeksowanie powinno następować według kursu NBP lub innych przeliczników. Jest to oczywiście tylko niewielka część zarzutów podnoszonych w bardzo obszernych, niekiedy liczących kilkaset stron pismach banków. W tym zakresie niezbędne jest więc przygotowanie zarówno profesjonalnego pozwu, jak i późniejszych pism procesowych odnoszących się do podnoszonych przez banki twierdzeń.

Pozew czy ugoda?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na powyższe pytanie, ponieważ wiele zależy od indywidualnej sytuacji. Czasami warto zawrzeć ugodę- jeśli oferowana jest ona na odpowiednich warunkach, kredytobiorca nie jest w stanie ponieść ciężaru stresu związanego z postępowaniem sądowym, zależy mu na szybkim wykreśleniu hipoteki. W innych przypadkach znacznie korzystniejsze jest postępowanie sądowe- umowa kredytu może zostać unieważniona, a bank zobowiązany jest do zwrotu wszystkich wpłaconych na poczet kredytu kwot. Na ogół łączy się to z obowiązkiem zwrotu przez kredytobiorcę otrzymanego kredytu (o ile roszczenie banku nie uległo przedawnieniu), jednak zazwyczaj jest to kwota znacznie mniejsza niż suma wpłaconych rat. TSUE przesądził, że bankom nie przysługuje wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału. Niezależnie jednak od decyzji co do ugody lub pozwu, zawsze warto skontaktować się z doświadczonym prawnikiem, w celu przeanalizowania warunków proponowanej ugody, a także szans i ewentualnych ryzyk związanych z postępowaniem sądowych. Pamiętać należy, że wniesienie powództwa nie uniemożliwia zawarcia ugody, co może nastąpić na każdym etapie postępowania sądowego, a nawet po jego zakończeniu.

Kontakt:

dr Damian Cyman: 728 894 775, damian@cyman.com.pl

dr hab. Aleksandra Nadolska: 692 443 411, krpanadolska@gmail.com

Masz pytania?

Napisz do nas?

odpowiedź w 24 godziny.

Opisz swój problem i kliknij "Wysyłam". Kontaktując się z nami wyrażasz jednocześnie zgodę na przetwarzanie przez KANCELARIA PRAWNA CYMAN I WSPÓLNICY SPÓŁKA KOMANDYTOWA z siedzibą w Gdańsku udostępnionych przez Ciebie danych (imię, opis sprawy, dane kontaktowe). Dane będą przetwarzane jedynie w celu odpowiedzi na twoje pytanie, wyłącznie przez czas niezbędny do udzielenia odpowiedzi i nie będą podlegały automatycznemu przetwarzaniu ani też udostępnianiu osobom trzecim. Wszelkie informacje pozyskane w ramach współpracy z naszymi klientami objętę są chronioną prawnie tajemnicą zawodową.

Zadzwoń bezpośrednio

516 892 993

Bądźmy w kontakcie

biuro Kartuzy
ul. Gdańska 17/3
83-300 Kartuzy

sekretariat@cyman.com.pl

516 892 993